Biwak „Brownsea”
31 lipca tego roku. przeciętny przechodzień mógł napotkać ciekawą grupkę ludzi. Przemieszczali się oni szybko, mieli wielkie plecaki, namioty i gitarę, tryskało z nich szczęście. Po chwili przekonałby się, że to tylko my - Siemianowicki 1 Szczep, który właśnie wyjeżdża na 4-dniowy biwak. Za swój cel obraliśmy schronisko na Hali Boraczej w Milówce, a raczej pole namiotowe koło schroniska. Na miejscu znaleźliśmy się tak szybko dzięki tanim i szybkim kolejom państwowym oraz sile naszych nóg. Po pewnym czasie znaleźliśmy się w stanicy w Milówce, nasze obolałe plecy, nogi, ręce mogły nareszcie odpocząć. Gdy żołądki zostały wypełnione a pęcherze opróżnione mogliśmy zacząć zajęcia. Zajęć było dużooooooooo........ Tak dużo, że nie jestem w stanie tu wymienić nawet połowy. Wspomnę o tych które najbardziej wbiły się w moją pamięć : - euroharc ( gra planszowa)- niektórym wyskoczyły żyły od kombinowania – jak tu zdobyć te pieniądze, innych zaczęła boleć głowa, jeszcze inni chcieli po prostu iść spać. - Minipodchody- było zamienianie butów, sznurówek, bluz, koszulek, zrywanie kwiatków, liści, układanie bukietów, kręcenie się wokół własnej osi, cofanie się parę kroków do tyłu i szukanie punktów. - Kominek – nic dodać nic ująć harcerski kominek i dh. Basia władająca gitarą. Na kominku towarzyszył nam także Małkowski, Baden-Powell oraz Kamiński. - Odbyliśmy też rozmowę z Andrzejem Małkowskim i jego żoną, dowiedzieliśmy się paru rzeczy przydatnych i ważnych.
Spokojnie przespaliśmy całą noc - jeszcze na łóżkach w stanicy. Następnego dnia wyruszyliśmy w podróż po Europie. Tylko tak jakoś dziwnie się złożyło, że Europa cały czas biegnie pod górę, a po jej drugiej stronie jest Hala Boracza. Po dotarciu na miejsce zajęliśmy się różnym zajęciami takimi jak: pozowanie do zdjęć z piłą mechaniczną, wojna ze szczypawicami (które nie wiadomo czemu polubiły nasze namioty), rozstawianie namiotów (kompletnych i mniej kompletnych) strojenie gitary i paru innym rzeczom, których nie da się nazwać. Ku uciesze wszystkich prysznic w schronisku okazał się bardzo, przestronny, zadbany, czysty, błyszczący i pachnący. Po pozbyciu się wstępnego strachu wszyscy zostali dokładnie wymoczeni i umyci, przez co w namiotach mieliśmy świeże, pachnące powietrze. Na biwaku działo się wiele rzeczy, ale na pewno jedno wydarzenie ( właściwie dwa) pozostanie na długo wszystkim w pamięci. Kubuś, Marta, Ola i Asia obudzeni w środku nocy, (za pomocą różnych metod min. Śmiechem i trzęsieniem namiotów) mieli szansę żeby udowodnić, że mogą i chcą być prawdziwymi harcerzami. Wśród gór, wiatru, lasu złożyli swoje Przyrzeczenie Harcerskie. Odbyło się to w urodziny harcerstwa i jednocześnie urodziny OliJ. Niektórych ognisko trochę za bardzo rozgrzało i postanowili się przebrać. Inni razem ze skautami na całym świecie mogli odnowić swoje Przyrzeczenie i zobaczyć wschodzące nad górami słońce. Następnego dnia wyspani i pachnący ruszyliśmy na podbój Hali Lipowskiej, na której szczycie w schronisku mogliśmy zjeść chleb z musztardą, ( kto co lubi). 2 sierpnia z pomocą powerada kupionego w pobliskim sklepie wyruszyliśmy w drogę powrotną. Niektórzy mieli zaszczyt nas spotkać jak zmęczeni, ale szczęśliwi wracaliśmy do domu. Zastanów się więc czy nie widziałeś nigdzie grupki ludzi z wielkimi plecakami, namiotami, i gitarą, którzy byli niewyspani i ledwo trzymali się na nogach, a na piersi każdego pobłyskiwał „Harcerski świetlany krzyż”.
Tropicielka Julia Ochęcka 8 ŻDH "Grot"
anetka 23:03 13-10-2007 194.150.197.226 heh ten biwak był udany(julka-cebulka dłuzszego sie nie dało?)pozdrawiam anetka:*
dh.Basia 21:48 13-10-2007 194.150.197.226 tak trafnie to Julka napisała, że aż zatęskniłam za tym biwakiem.. :) tylko drobny szczegół: zaczął się on 30.07.2007 :)
|